Powrót


wołam dziś duchy
milczące w ciszy blasku świec
ale nie przyjdą do mnie
idą korowodem zagubionej pamięci
przez zapach zniczy
tajemnicy lasu

matko zachodzącego słońca
której geny drwią we mnie
w zamyślonych powłokach snów
z zabawy czasu
z pieśni istnienia
z uczuć zerwanych

stał się blask metaforą
znaczeniem niezwykłości marzeń
w obliczu śmierci która była
która cieniami się śni
jak przemijanie
jak życie