tu jedynie parę uwag
no
cóż ... mam już 90 lat Wprawdzie optycznie jeszcze nie jest tak źle i główka
jeszcze
pracuje, ale co tu dużo mówić
Czas
płynie nieubłaganie.
Urodziłem się w 1928 roku w Skierniewicach, ojciec oficer Wojska Polskiego, Matka z pochodzenia Ormianka.
Stryjeczny brat jej ojca arcybiskup Józef Teodorowicz, ostatni, a zarazem najsłynniejszy arcybiskup ormiańskokatolicki w Polsce.
Ojciec major WP został mianowany komendantem RKU w Nowym Targu, gdzie spędziłem dzieciństwo i młodość.
Byłem romantycznym dzieckiem, zauroczonym przyrodą, sztuką.
Nowy Targ stolica Podhala, położona w przepięknej dolinie u zbiegu rzek Dunajca Czarnego i Białego.
Tam mieszkałem i wychowywałem się w otoczeniu cudownej natury gór do roku 1948.
W 1939 roku, kiedy miałem 11 lat, zaczęła się II wojna światowa, której konsekwencje dla młodego chłopca były straszne
i miały ogromny wpływ na psychikę, co w połączeniu z odziedziczonym po matce
romantycznym charakterem
kształtowały całą moją osobowość.
Potem była tułaczka, powrót, okupacja niemiecka, walka. moja pierwsza wielka miłość Magda
umarła na moich rękach zastrzelona przez Niemców w lasach Gorców.
Po wyzwoleniu zamieszkałem w Krakowie, gdzie studiowałem na Uniwersytecie Jagiellońskim,
później we Wrocławiu, gdzie urodziła się moja córka Małgosia.
Niestety spotkała nas ogromna tragedia – jej mama, a moja żona Hanka przeszła straszną chorobę – raka
i po kilku latach zmarła.
Następnie mieszkałem w Łodzi, gdzie z ponownego małżeństwa urodził się mój syn Piotr.
Obecnie mieszkam pod Warszawą z moją obecną, po 36 latach żoną Haliną. Mamy 5 wnuków i 2 prawnuków.
W tamtym okresie miałem bliskich przyjaciół.
Jerzy Dobrzański - jego matka słynna rzeźbiarka
Mieczysław Voit - "Sławek" późniejszy wybitny aktor filmowy
Lucjan i Jerzy Kaszyccy -- słynni kompozytorzy, muzycy.
Okres okupacji niemieckiej obfitował w ogromne, tragiczne przeżycia, ale nie miejsce tu na szczegóły
W 2000 roku stwierdzono u mnie raka, zostałem poddany bardzo ciężkiej operacji. Był to ogromny cios, z którego do dziś nie umiem się otrząsnąć.
Dzięki lekarzom powoli wracałem do sił. Skończyło się to bez przerzutów, ale kalectwem.
Wiersze pisałem wewnętrznym impulsem, nie mając w tym kierunku specjalnego wykształcenia,
nie podporządkowywałem ich żadnym kierunkom, czy nurtom literackim. Być może ich forma odbiega od podstawowych zasad.