Społeczeństwo
Dystrybucja w wydawnictwach? A jest taka w ogóle?
Niestety głównym problemem naszych wydawnictw i polskiego rynku, jest mocno kulejąca dystrybucja. Jeszcze dziesięć lat temu, kiedy wydawałam poprzednią książkę, widziałam jej egzemplarze w maleńkiej księgarence w Kołobrzegu, gdzieś tam na końcu świata, przy małej, urokliwej uliczce. Dzisiaj wydawnictwa stawiają na sprzedaż internetową, co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Owszem internet jest siłą i mnóstwo ludzi robi w nim zakupy, ale kiedy ja osobiście idę do księgarni, to lubię wejść do stacjonarnego sklepu i popatrzeć, co w nim jest. Lubię dotykać książek, lubię ich zapach, lubię przekartkować parę stron i popatrzeć, w czym rzecz, lubię przeczytać recenzję na okładce. Tymczasem dziś, wchodząc do dużych księgarń, takich jak Empik, czy Matras, moi znajomi i rodzina, nie mogli kupić “Zdążyć przed świtem”. Na ogół słyszeli: “możemy dla państwa zamówić”. No ale to przecież nie o to chodzi! Jeśli ktoś o istnieniu danej książki nie wie, to o nią nie zapyta. A gdyby zobaczył przyciągającą wzrok okładkę, to może wziąłby ją do ręki. Może by ją obejrzał. Może przeczytałby recenzję z tyłu okładki, może by go ona zainteresowała, może by książkę zwyczajnie kupił. A jeżeli tej książki nie ma w księgarniach, to przepraszam, ale jak ma się sprzedawać? Nie każdy ma Internet, nie każdy ma internetowe konto w banku, nie każdy kupuje książki wysyłkowo. Wielu prawdziwych czytaczy lubi buszować po stolikach i półkach księgarni. Bo nigdy nie wiadomo, co można tam ciekawego znaleźć. Tak więc, dystrybucja, to prawdziwa wydawnicza pięta achillesowa. Kiedy rozmawiałam z odpowiedzialnymi za to osobami, skarżąc się lekko na fakt, iż książki nie może kupić w księgarni w Warszawie choćby moja ciocia, usłyszałam, że to niemożliwe. Wystarczy ją ZAMÓWIĆ. Cóż… Za to w Trójmieście na pewno jest. Otóż, nie, nie ma. Nie w księgarniach stacjonarnych, nie w sklepie na rogu, na pewno nie w marketach, ani w wielkich koszach z książkami w alejkach centr handlowych. Tam jej nie ma. To w jaki sposób ma zaistnieć autor? Ma rozdawać ulotki? Napisałem to i to, zamówcie, bo warto? Przecież wydawnictwu powinno zależeć na tym, by książka się sprzedawała – ono ma większe z tego dochody od autora. A wówczas autor może miałby większą szansę ukazać się rzeszom czytaczy, których naprawdę istnieje jeszcze sporo i którzy są wręcz spragnieni dobrej lektury. Jeśli kupią książkę danego autora raz i drugi i to, co kupią, im się spodoba, będą chcieli kupić coś po raz trzeci. I czwarty. I tak dalej. Dla mnie jest to bardzo logiczne. A dobrze znam czytaczy. Jestem jednym z nich od ponad trzydziestu lat. (Powyższy post również na moim FB: TUTAJ). Czytajmy naszym dzieciom !Nie od wczoraj wiadomo, że książka powoli odchodzi do lamusa. Ale czy rzeczywiście? Badania czytelników w naszym kraju wykazują, że zaledwie około 40% Polaków w ogóle czytuje książki i niestety liczba ta systematycznie i corocznie spada. Niestety wielu rodziców nie przywiązuje również wagi do czytania na głos swoim dzieciom.
|
|
|